5 błędów lidera
Byłam w Meksyku! Tak, spełniłam moje marzenie i pojechałam tam! Widziałam niesamowite miasta Majów i Azteków, przepiękną przyrodę, a nawet przez jeden dzień poleżałam na cudownej plaży w Cancun. Było bardzo męcząco – to była wycieczka objazdowa, 3,5 tys. km, ale też wspaniale. Chciałam zobaczyć Meksyk i zobaczyłam.
Poza tym… po raz kolejny przekonałam się, że skoro to, czym się zajmuję, jest moją pasją, to automatycznie wykorzystuję każdą nadarzającą się okazję, aby weryfikować i wykorzystywać moja wiedzę. Poza poznawaniem Meksyku mogłam też śledzić etapy rozwoju naszej grupy. Po prostu kliniczna obserwacja: jak grupa się rozwija, do jakiego etapu dojdzie, jak lider formalny spełni swoją rolę. Chcę podzielić się swoimi obserwacjami, bo może dzięki temu unikniecie paru błędów albo uświadomicie sobie, że tę lekcję już odrobiliście i robicie, co trzeba, aby zespół działał z zaangażowaniem.
Błąd nr 1 – pierwsze wrażenie możesz zrobić tylko raz
Zaczęło się niefortunnie – okazało się, że równocześnie dwie grupy z tego samego biura podróży odlatują w różnych kierunkach. Obie miały to samo miejsce spotkania i godzinę. Nasz przewodnik tego nie wiedział, nie został poinformowany – nie wiem. Wiem tylko, że wynikło z tego spore zamieszanie. Można by więc powiedzieć, że początek nie był udany. Myślę, że gdyby nasz pilot miał choćby mały plakat ze swoim imieniem i nazwiskiem i nazwą i datami wycieczki to wszystko poszłoby lepiej. Na pewno uczestnicy wycieczki mieliby lepsze wrażenia na początku.
Błąd nr 2 – nie mów ludziom, że są czemuś winni. Dobry lider zawsze bierze odpowiedzialność za swoje działania.
Potem też nie było dobrze. Po 24 godzinach podróży, zmianie czasu (w Meksyku – 7godzin) wszyscy marzyliśmy, aby jak najszybciej znaleźć się w hotelu. Ale spędziliśmy 2 godziny na lotnisku, bo dopiero tutaj nasz lider załatwiał różne kwestie formalne. Na koniec jeszcze usłyszeliśmy, że to wszystko nasza wina, bo… wykupiliśmy pesos w dobrej cenie i On – nasz przewodnik – musiał biegać po całym lotnisku, aby wymienić walutę. Dla mnie to było dość szokujące. W moim środowisku już nie szukamy winnych, tylko szukamy rozwiązań! Powiedzenie komuś, że jest winny mojemu zaniedbaniu, to coś, czego nie toleruję. Zawsze budzi to opór. Jeśli chcesz budować dobrą grupę, to nie rób tego.
Błąd nr 3 – trwanie przy swoich decyzjach, mimo ich nieskuteczności. Podążaj za grupą – słuchaj, co mówią ludzie, czego potrzebują. Pytaj ich o to!
Dalej niestety nie było lepiej. Dojechaliśmy do hotelu. Przydział pokoi. Przewodnik z uporem wartym lepszej sprawy postanowił, że będzie nas zapraszam używając imion. Szybko okazało się, że są trzy Anny Marie, trzech Piotrów, itd. Mimo iż cała grupa prosiła, aby wyczytywał nazwiska, bo to przyspieszy odebranie kluczy – nasz szef nie poddał się. Ustalanie, o którą Kasię czy Małgosię chodzi zabierało mnóstwo czasu, a my byliśmy naprawdę zmęczeni.
To, co chcę podkreśli, to, że nasz przewodnik to bardzo miły człowiek. Jednak nie to decyduje o profesjonalizmie lidera. Nie wystarczy być miłym człowiekiem i chcieć dobrze. Trzeba się uczyć, rozwijać.
Błąd nr 4 – brak działań na rzecz integracji grupy. Stwórz warunki, zainicjuj integrację grupy. Pozwól, aby ludzie się poznali!
Następnego dnia ruszyliśmy zwiedzać miasto Meksyk. Spacer był doskonałą okazją, aby zainicjować choćby najmniejsze działanie integracyjne. Tak, abyśmy choć troszkę się poznali.
Ale stwierdziłam, że pierwsze koty za płoty. Jutro na pewno będzie lepiej. Niestety nie było. Co powinno się wydarzyć – powinnyśmy mieć szansę na choć minimalne poznanie siebie wzajemnie zainicjowane przez lidera. Nic takiego się nie wydarzyło. Sami nawiązywaliśmy kontakt ze sobą, po prostu rozmawiając, dopytując kto jest skąd itd. I tu rozpoczął się proces oddzielania się grupy od lidera formalnego.
Błąd nr 5 – poleganie na własnych przekonaniach. Brak pytania o potrzeby uczestników.
Nasz przewodnik nie pytał nas o to, czego chcemy więcej, czego mniej. To ostatecznie doprowadziło do pierwszego buntu na pokładzie. Drugi dzień wycieczki. W planie wiele punktów, wśród nich pierwsze spotkanie z kulturą Azteków TEOTIHUACAN – zwiedzanie piramidy Słońca i Księżyca oraz Świątyni Pierzastego Węża. Niestety dotarliśmy tam już bardzo późno, tuż przed zamknięciem obiektu. Przebiegliśmy przez te niesamowite budowle. Potem okazało się, że do świątyni Pierzastego Węża w ogóle nie dotarliśmy. Następnego dnia, odbyła się trudna rozmowa w autobusie. Przedstawiliśmy naszą perspektywę, powiedzieliśmy, co jest dla nas ważne (zwiedzanie zabytków prekolumijskij). Nasz przewodnik: niestety znowu nas skarcił – gdybyście szybciej zjedli obiad, to byłoby więcej czasu…
A co działo się z grupą? Grupa coraz LEPIEJ SIĘ POZNAWAŁA. Integrowała, wzajemnie pomagała, przekazywała informacje. Jednym słowem doskonale sobie radziła bez lidera! Wiedzieliśmy, że na sobie możemy polegać i tego się trzymaliśmy.
Najtrudniejsze było to, że na koniec nasz przewodnik był autentycznie zaskoczony informacjami, które wpisaliśmy do ewaluacji, gdzie niezbyt wysoko oceniliśmy jego zachowania jako przewodnika. Myślę, że to jest najgroźniejszy błąd lidera. Uwierzyć, że jestem doskonały.